sobota, 13 kwietnia 2013

Glam Rock Barbie wybiera się na bal

W Glam Rock Barbie obudziła się dusza romantyczki. Czy to pod wpływem wiosennego powiewu, czy może przez ciągle zmieniające balowe kreacje koleżanki... nie wiadomo tego do końca. Przyszła do mnie pewnego dnia i szpnęła do ucha "uszyj mi balową suknię, proszę, bo żadna z tych jędz z pudła nie chce mi pożyczyć swojej", smętnie spuściła wzrok i wyszeptała jeszcze ciszej "a książę zaprosił mnie na bal". Och! Cóż mogłam zrobić w takiej sytuacji? Serce się krajało na widok jej smutnej miny. Wygrzebałam z szafy różowe tkaniny, srebrne lamówki, kwiatki, perełki... Następnego ranka suknia była gotowa. Uradowane dziewcze przebrało się migusiem, przeczesało włosy i siadło na schodkach oczekując na księcia...


Siedzi, siedzi, siedzi, a księcia jak nie było, tak nie ma...


Siedzi i uśmiecha się tajemniczo - pewnie marząc o czekającym ją balu...


Siedzi i niepokoić się zaczyna. A tu niespodzianka - przyszła koleżanka i rzecze w te słowa "nie pękaj mała, ja tańcem zajmuję się zawodowo, wykręć ze mną kilka piruatów, zanim książę się zjawi".


Ale piruety pocieszeniem żadnym. Odeszła tanecznym krokiem zrezygnowana baletnica (może na pocieszenie uszyję jej nowe tutu, bo "firmowe" już się znudziło). A ona czeka, ona wciąż czeka... aż zmierzch ją zastał :( 


(na pocieszenie powiem Wam, że luby myślał, iż Glam Rock Girl w balową suknię nie wskoczy i zmierzał ku niej w dżinach i tramkach. Gdy ujrzał lubą w wieczorowej kreacji, wycofał się, nim go ujrzała i w panice pytał kumpli, który mu frak pożyczy. Niestety, żaden frakiem nie dysponował. Młodzieniec dzwonił do ukochanej, lecz ta, przy pięknej sukni kieszeni nie miała, więc nie zabrała swojego iphona. A tu zmierzch nadciągnął... W końcu sprytny lowelas wygrzebał z pudła ciuchy dziewczyny i pobiegł do niej, o kwiaciarnię przy okazji zahaczając. A gdy panna w sój strój się przebrała, na kolanach i z kwiatami o wybaczenie ją prosił ;))


Oczywiście spod mojej igły jedynie suknia balowa wyszła :)

sobota, 6 kwietnia 2013

Mysia rodzinka

Myszki szyłam do przedszkola mojej córy. To chyba najbardziej rozciągnięty w czasie mój krawiecki projekcik.
Myszy wykrojone najpierw długo czekały na zszycie, potem na wykończenie.


Dziewczyny miały szczęście zostać wykończone wcześniej, również wcześniej wylądowały w przedszkolu.


W pierwotnej wersji miały noski z czerwonych, okrągłych koralików. Wydawało mi się, że takie będą fajniejsze dla przedszkolaków. Jak się okazało były, tylko na niezbyt długo - dzieci zauroczone błyszczącymi koraliczkami ciągnęły za nie zawzięcie (a mi się wydawało, ze takie rzeczy tylko w żłobkach).

Chłopakom, już rozsądniej, nosy wyhaftowałam, mocno i porządnie zabezpieczając nitki.


Wypożyczyłam też mamę i córeczkę, celem dokonania nosowych poprawek. I tak oto prezentuje się cała rodzinka w komplecie:



Mama zasłania się dziećmi, bo w przedszkolu zostawiła sukienkę :) Na szczęście sukienka się odnalazła i mama bawi się z dziećmi w ubraniu :)


środa, 3 kwietnia 2013

Kapciuszki

Zosia chciała kapcie.
Różowo-fioletowe kapcie.
Z kwiatem koniecznie!
Zosia dostała wymarzone kapcie.
Oto one:



 Kapcie w wersji podstawowej + akcesoria uzupełniające (foto bez lampy)


Jak dla mnie już ta wersja jest ok, ale mojej królewny nie zadowoliła.


Jak dla mnie wersja z paseczkiem powinna być wersją ostateczną, jadnak zdanie córki było odmienne :)


 Kwiatki musiały zostać doszyte.


Efekt końcowy.


 I jeszcze rzut na podeszwę :)